PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=455606}

Genialny wynalazek

Lightbulb
5,4 1 200
ocen
5,4 10 1 1200
Genialny wynalazek
powrót do forum filmu Genialny wynalazek

Okładki są dwie na jednym ma pejsy a na innym nie -- Cały film dzieje się w zeszłych czasach a Dallas ma fryz z pejsiorami. Mając ochotę na fajny nowoczesny film przekonała mnie okładka oraz opis o wynalazku ale niestety film był jak plastikowy otwieracz. Fajnie że dokument ale myślałem że będzie z jajem.

Był sobie film na faktach Julie i Julia w opisie jest : Biograficzny, Dramat, Komedia
Tu też jest na faktach ale to: Dramat, Komedia, Romans Gdzie tu były gagi jak na komedię ????. Jaki to dramat jak był happy end ???? i opis że Biograficzny zastąpiliśmy Romansem -- w Obu się bzykali pod kołdrą, tyle że w tym nikt nikogo nie poderwał skoro byli parą ... Można polemizować na wiele spos.. .ale tu chyba jest o otwieraczu i o zegarku z hi-endową techniką z CHIN czytającym w myślach psa więc Zakończę pisanie ...

ocenił(a) film na 7
PabloPS

Śmieszne było to, że/gdy:

1. Muzyka a wstępie jest zabawna, motyw jak z PulpFicion:)
2. Gość ma zabawne pejsy (które nie pasują)
3. W pierwszej scenie babka wali zabawne teksty o swym psie (np. "jest dziś milczący")
4. Jego kumpel w kolejnej scenie podrywa dziewczynę tekstem "mam pytanie, czy aby tu pracować trzeba grać w golfa?"
Główny bohater robi z siebie głupka "proszę się przyjrzeć, nazywam go zegarkiem sfrustrowanego golfisty"
Robi kilka niefortunnych, nieudanych transakcji, jak niedorajda. Że dostaje od klienta radę "proszę nauczyć się podstaw marketingu"
Na co odpowiada "Ja je napisałem".

Dalej jest już jak z poradników sukcesu, mniej komedii, a więcej wskazówek, czynników decydujących o sukcesie np.
"Związek z Dżiną sprawił, że chciałem odnieść sukces".

Czyż te zegarki z psami nie są śmieszne?

A może zegarek loteryjny, gdy założyli że to HIT a nic się nie sprzedało.

Czyż zabawna nie było, jak przegrali w kasynie lub wcześniej na wyścigasz kasę na inwestycje (a mieli być ostrożni:)

To były mega komiczne sytuacje (zastanawiają się ile postawić, a za chwilę emocjonalnie walą wszystko na PSA, który SRA -uzasadniając, że dzięki temu będąc lżejszy szybko biegnie <lol>

Stewardesy rozmawiają: "Skąd bierze pomysły? -Wcześniej dzięki CHMIELOWI W PIWIE, teraz mówi o.."

To tylko początek filmu (który włączyłem raz jeszcze specjalnie aby odpisać).

Najbardziej zapamiętałem scenę otwierania kontenera z tysiącami sztuk, setkami kartonów.
Niedługo targi, wydali fundusz emerytalny na wszystko. A tu taki cieniutki KOMICZNY głosik, bo Chińczycy źle nagrali "lubię piwo".

Komedia jak nic. Tyle, że każdy zauważa to co chce (umysł ludzki postrzega rzeczywistość bardzo wybiórczo, selektywnie).

Nastawiłem się, że ten film będzie dobry i odebrałem to (to jak z ludźmi, nasze oczekiwania, założenia wpływają na odbiór).
Więc ostatecznie otrzymujemy to co chcemy (tyle że zwykle naszych myśli, uczuć nie jesteśmy świadomi -biorąc je za obiektywne, zwyczajne, tym czasem widać wszystko można oceniać i odbierać rożnie. Wiele dyskutuję tu o filmach skraje postrzeganych).

ocenił(a) film na 7
zjonizowany

Dopiero doczytałem post i niżej odpowiem jeszcze na jedno pytanie (podsumowując film i prosząc o sprecyzowanie..)

Dramat -bo większość filmu ma przebieg dramatu.
Gy film byłby o cirpienieniach wojennych, łagrach itp.
A na końcu wojna by się skończyła i umęczeni problemami odzyskali wolność
-to też nie byłby to dramat?

To historia pasma porażek, uzależniania od hazardu, braku szczęścia, flustracji, rozpadu związku z ukochaną, likwidacji firmy i dopiero w najgorszym momencie, po skumulowaniu się problemów.. GOŚĆ NIE PODDAJE SIĘ, nie załamuje i SZUKA.. więc ZNAJDUJE. To historia jakich wiele, do tego miejsca. Bo większość ludzi PODDAJE się, gdy życie im zarzuci drogę kłodami.
Poddaje się, gdy nie ma pieniędzy na realizacje pomysłu. Poddaje się (lub odkłada) gdy ktoś coś schrzani tak jak Chińczycy.

To znakomity film edukacyjny o autentycznej drodze do sukcesu, o tym, że można opierać się na WIERZE, mimo że okoliczności są nie sprzyjające. Nie jest to kolejny film wojenny, lub mafijny jakich wile. Historie sukcesu, które można samemu skopiować, należą do rzadkości w kinie (sam pałam się handlem i nie znam innej bliższej temu co najłatwiejsze, nie jakieś giełdowe spekulacje, albo genialne programowanie -to coś co nie wymaga wiele. Szukasz niszy, zamawiasz i sprzedajesz z dużym zyskiem, korzystając na tym że nie ma dużej konkurencji -takich nisz jest wiele i samemu wymyślać można dowolnie, tak jak w filmie /sam zresztą mam szczęście do nisz, gdzie różnica cen jest duża, a konkurencja żadna, albo wcale jej nie ma --oczywiście do puki nie rozgadam czegoś.. bo miałem już taką sytuację/). Jest prosty sposób na wszystko WIARA +kto szuka ten znajdzie. "Porażka to normalny element drogi sukcesu" -piszą w poradnikach (natomiast ludzie myślą, że jak poniosą porażkę to już koniec i poddają się).

______________________________________________________________________

To tyle o filmie.
teraz prośba o sprecyzowanie o co chodzi z tym tekstem, który wpisałeś w post komentujący niniejszy film (cytuje:)

"i opis że Biograficzny zastąpiliśmy Romansem -- w Obu się bzykali pod kołdrą"
-------------------------------------------------------------------------------- -----------------------------
Z góry dzięki za wyjaśnienie tego stwierdzenia?


ocenił(a) film na 6
zjonizowany

Miałem odpuścić odpowiedź bo jak zauważysz oglądałem go 2 lata temu a oceniłem do tej pory już dwa tysiące filmów... .. .. Nie pamiętam już filmu a dając na przykład Julie .... porównywałem doklejone na siłę gatunki i te dwa filmy bo wydały mi się podobnie dziwne

Jak pisałem nie pamiętam co tam było dokładnie ale że to Romans ?????

czytając jak wybrnąłeś iż jest to Dramat to wybrniesz i nazwiesz film romansem
Ja nie uważam by ktoś się tu poznał na wstępie a pokazano nam parę przyprawiającą o romansidło .

Jest to film o wynalazku z happy endem zatem perypetie nie są takie dramatyczne bo czy Swoje i każdego człowieka życie nazwiesz dramatem ???? Każdy się dorabia ale jak osiągnie sukces to nie nazywa przeszłości dramatem.

Nie pamiętam czy to było na faktach bo tu nazwisk nie podają a filmu drugi raz dla Ciebie nie obejrzę ale jeśli na początku o tym wspomnieli to powinni zawrzeć to w opisie (biograficzny). Jeśli wszystkie gafy nazywasz super dobranym przez reżysera zbiegiem okoliczności i chłoniesz je jak gąbka wodę to jesteś szczęśliwym człowiekiem, który idąc ulicą jak się potknie o nierówną kostkę nie powie partacze kładli chodnik a figlarze którzy specjalnie zrobili Ci psikusa ..........

na koniec absurdów
Na zagranicznych plakatach mamy tytuł ingenious tu dali Lightbulb i przetłumaczyli genialny wynalazek

Wybacz że zapomniałem połowę tego genialnego filmu i proszę doceń starania oraz chęci wyjaśnienia.
Pisząc posta irytowało mnie że całkiem co innego dostałem na tacy czytając opis i sugerując się gatunkiem

Patrząc również na inne fora o tym filmie nie jestem odosobniony ale Ty uważasz go za genialny i wcale mnie to nie dziwi przeczytawszy twoje przesłanie pod zdjęciem. Wielu takich jak ty chyba tu nie znajdziemy i troszkę strach się bać czy jesteś człowiekiem czy uważasz się tylko za obserwatora Nas Ludzi ;-)

ocenił(a) film na 7
PabloPS

W filmie nie ma motywu romansu (to jednak /ufam/ film na faktach, więc trudno byłoby o wplatanie /takich motywów bardziej pożądanych przez kobiecą widownie/).

[uwaga spojler]

Jest wprawdzie sytuacja gdzie kobieta go zostawia, się wyprowadza -po którejś przegranej w kasynie (już jakby żona -bo ZNAJĄ SIĘ i mieszkają razem od dawna /więc nie ma tam jakiś uczuć, podrywów itp/).

Dramat lub thriller może mieć "heepy end". Bo KONIEC filmu nie ma tak dużego znaczenia, że zmienia gatunek. Wg mnie liczy się jego PRZEBIEG. Czyli to nie będzie romans jeśli film będzie walczących ze sobą na froncie przez 2 godziny, a w ostatniej sekundzie się pocałują zakochując (trafieni jakimś strzałem Amora).

Uważam, że o gatunku decyduje cała treść (większość) a nie sam koniec.
Bo to treści doświadczamy, koniec jest tylko zwieńczeniem (i dobrze, że tu odstaje od szablonów -negatywnych doświadczeń, które wg. mnie są jakąś chorą zmorom kina -bo kto lubi się smucić złym zakończeniem?).

"Dramat filmowy" i "dramat" w języku potocznym dotyczącym codziennego życia mają INNE ZNACZENIA (wiec tu bez porównania /dramat filmowy to różne często skomplikowane perypetie, problemy. Dramat w czyimś życiu oznacza katastrofę/).

Piszesz, że "Każdy się dorabia ale jak osiągnie sukces to nie nazywa przeszłości dramatem."

Nie można się zgodzić, że każdy (powiedz to biednym w Polsce, żyjącym na skraju nędzy).

Drogi do sukcesu bywają różne (niektóre, a może nawet wiele, ma charakter dramatycznych przejść
/ponieważ właśnie TO ONE wyzwalają, determinację i dążenie do SUKCESU za wszelką cenę i WIĘKSZEGO kalibru. Przeciętność nie potrzebuje sukcesu, bo jest zadowolona z tego co ma, względnego dobra, stabilizacji/).

Piszesz "GAFY" (zapewne mając na myśli tzw. "wtopy" reżyserskie -bo tak na forum najczęściej określa się niedociągnięcia, o których ludzie wiele pisząc zakładając całe tematy im poświęcone).

Dziwna moda na robieniu sobie samemu problemow polega na skupieniu się na RZECZACH NEGATYWNYCH. Tak jak ludzie mieli by przyjemność w udręczaniu się mankamentami, rozdmuchując je.
Zasada działania ludzkiego umysłu jest prosta -na czym się skupiasz to rozwijasz. Gdy ludzie skupiając się na tym z czego są niezadowoleniu, powiększają swoje poczucia NIEZADOWOLENIA (tak jak byli by masochistami). Człowiek świadomy tego co robi stara się koncentrować uwagę, zajmować się rzeczami, które działają nań pozytywnie (ideałem jest tu docenianie zamiast krytykowania).

Umysł z czasem automatyzuje takie wybory (i ludzie działają automatycznie). Czyli koncentrują się na rzeczach negatywnych lub pozytywnych (zależy jakie nawyki sobie wyrobili).
Człowiek skupiony na negatywach raczej stale myśli negatywnie (co powoduje że mam mało zadowolenia, radości z życia). Człowiek nastawiony pozytywnie odwrotnie (jak słusznie zauważyłeś).

Ale to nie żadna trudność czy cecha wrodzona. To kwestia przyzwyczajenia (wyrobienia nawyku i odeń uzależnienia jak palacz lub alkoholik). Po trochu wszystkiego można się odzwyczaić (za zmianą nastawienia, pójdzie automatyczne filtrowanie -że gaf nie będzie się jakby zauważać, nie będą one denerwować, tak jak były by bez znaczenia). Ponieważ człowiek będzie koncentrował się na tym co dobre, rozważając to co mu służy (a nie to co mu przeszkadza, czyniąc daną rzecz, osobę złą, wybrakowaną itp). Cóż -sam się tego uczę /bo tu na forum wiele krytykuję. Gdybym już się nauczył, nie zaczepiał bym Cię:/ Krytyka za krytykowanie to też forma nie wiele sensownej, negatywnej krytyki.

Piszesz fajnym językiem ("figlarze", "psikus" -to dawne czasy [akademii Pana kleksa] współczesna młodzież tak już nie mówi).

Optymista, zwyczajnie nie katuje się złorzeczeniami (choć też można go wkurzyć, ma inną miarę, gdy przeleje się tę szalę może stać się.. "demonem".. przez chwilę, do puki nie wróci do swej naturalnej radości i uprzejmości). Niestety mam tą wadę (jak maskotka z filmu "Stalowy gigant" dobrotliwa, naiwna.. dziecinna, wydaje się nie groźna. Ale zaatakowana zamienia się w obronnego robota, któremu przyświeca tylko jedna idea, misja -walka). Mając takie usposobienie, nie można się przejmować byle czym (bo stale by się walczyło ze wszystkim). Trzeba być optymistą, myśleć pozytywnie, dystansując się do błahostek.

Wybaczam:-) i pamiętaj, że oryginalność jest w cenie w tym szarym i nudnawym świecie, gdzie większość powtarza to samo.


Co do pożytecznych filmów, stricte dokumentalnych filmów (gdzie wzmianka o pochodzeniu i naturze człowieka) polecam

http://www.filmweb.pl/film/Sekret-2006-408150

Zrobiony przez tę samą ekipę, na podstawie jednego z najlepiej sprzedających się poradników.

Gdy tworzyłem opis pod zdjęciem być może nie byłem z tego zadowolony, chcąc uważać się bardziej za obserwatora (jak pierwszy przybysz, z filmu "Dzień w którym zatrzymała się Ziemia". Nie mam jednak zdolności parapsychicznych i nie potrafię udowodnić tego typu kosmicznego pochodzenia. Tym niemniej 2 razy zdarzyło mi się to usłyszeć. Ech.. ci ludzie są dziwni. Myślą, że wszystko już wiedzą o świecie, tym czasem seria "Star Trek Voyager" ujawnia alternatywę.. Jest wysoce prawdopodobieństwo istnienia i przenikania Ziemi przez inne cywilizacje, Kosmos z miliardami planet nie mógłby być tak duży dla jednej tylko ludzkości (natura nie jest tak rozrzutna, by tworzyć nie zamieszkałe ogromne przestrzenie -nawet na dnie oceanów, gdzie nie dochodzi słońce, tętni życie -Każda naukowa wyprawa to odkrywanie iluś nowych gatunków).

Łatwo domyślać się, obserwując rozwój ludzkiej cywilizacji, że kilka tysięcy lat różnicy to już ogromny przełom technologiczny. Jeśli różne cywilizacje kosmiczne mają rożny wiek i rożnie potoczyły się ich losy. To nie trudno zgadnąć, że są takie przy których jesteśmy dzikusami jak z filmu "Trudno być bogiem".

Więc jeśli już to założyłem się, że czegoś dokonam jako człowiek (i jestem na wakacjach bardziej niż z jakąś "misją"). Po prostu tracę czas na uczenie się tutejszych zwyczajów, robiąc pierwsze kroki w społeczeństwie tak bardzo zindoktrynowanym, że nawet trudno się porozumieć na jakieś tematy wykraczające poza ich myślowe schematy (których każdemu nakładli w szkole, jako święte prawdy, a potem dany obraz świata podtrzymuje i rozwija TV). Więc ludzie wydają się, żyć tak jak byli by nieświadomymi manipulacji wyznawcami w jednej wielkiej sekcie. Bo tzw. "pranie umysłu" realizuje się poprzez powtarzające się informacje, do czego media są idealne. Przeciętny człowiek z krajów rozwiniętych spędza chyba większość wolnego czasu przed TV.

W kinie rozrywkowym także jest programowanie umysłu i emocji (to. wg. mnie nowy rodzaj narkotyku niewyniszczającego psychikę -wcześniej był klockach, teraz negatywne emocje -ludzie są ich żądni, jak film jest spokojny mają mieszane uczucia, niedosyt adrenaliny, do tego jeszcze doszły gry.. Jakie będzie przyszłe pokolenie.. Czy cywilizacja cofnie się.. Może jak w niektórych filmach S-F -książka będzie czymś egzotycznym, a mądrość, wiedza zastrzeżona dla elity, która tym łatwiej manipuluje masą, im większa jest przepaść w mądrości między nimi).

Nie dziwmy się, że ludzie są traktowani jak zwierzęta przez swych opiekunów, skoro tak łatwo pozwalają zrobić z siebie, nie myślące owce, ten tłum, który czeka tylko na to co się jemu powie, że jest prawdą (czym zajmują się religie, będące fundamentem systemu dezinformacji. Przeżyły się i są zastępowane przez materialistyczne podejście, z nauką na czele.. choć to też zmienia się... Ale szczerze, kto się tym interesuje -co to jest fizyka kwantowa i do jakich wniosków prowadzi).

Dlatego polecam film który to wyjaśni:

http://www.filmweb.pl/film/Sekret-2006-408150

ocenił(a) film na 6
zjonizowany

O rany rany rany Jesteś niepokonany --wiesz kto to śpiewał ???? tylko on chyba nucił jestem ..... i wyskoczył przez okno.

W ostatnich dniach miałem dużo rzeczy na głowie i wiele się wydarzyło że nie jestem w stanie ogarnąć Twojego Opowiadania na raz zatem doczytam na raty -- Obiecuję

Piszesz że to nie romans zatem powracając z Akademią Pana Kleksa Oznajmiam że znów zrobili Ci psikusa i napisali w gatunku (Dramat,Komedia,Romans) czego właśnie w tym fimie się czepiam -- Ja uważam wpadki jako niedoróbki Ty jako kwintesencję geniuszu, Oryginalność jest w cenie ale dziury to ja wole w serze i czasem na spodniach bo w bluzkach to sygnał do przerobienia na Ścierki

Co do filmu "Secret" --oglądałem już go kilka razy i oceniam na 10 więc trafiłeś w setno może zapomniałem zagłosować ale regularnie do niego powracam choć uwazam że on ma drugie dno (nie wystarczy obejrzeć i na siłę wierzyć tylko trzeba tym żyć )

Jako że nie zrozumiałeś z dorabianiem naświetlę"
Każdy Kto ma ambicję "stara" się dorabiać a w tym kraju a Polakowi niestety schodzi na to większość życia (nie mówię o wyniku ale o staraniu ) Ten na skraju nędzy jeśli nie biadoli to też chyba stara się zapewnić coś rodzinie mniej lub więcej bułkę lub snickersa STARA SIĘ ...............zatem zapinktala --- Dziś nie jest już takim wow Snickers ale kiedyś Był, tak jak zapach w Pewexie kto nie wie już tego nie doświadczy, kto nie zbierał obrazków z gum Turbo i nie doświadczył zakupu np pierwszego magnetowidu ot satelity i komputerów jak ładowałeś ninja na atari czy wgrywałes z magnetofonu boulder dash a potem Na Pcecie Test drive 1 ,2 ,3 , jak japa się cieszyła gdy z monochromatycznego monitora kupiłeś kolorowy i oglądałeś pierwsze gify słuchając axell w midach -Znasz jeszcze takie mamuty ???? bo nie chodzi tylko o ludzi z tych lat, chodzi o tych, którzy zwracali na to uwagę. Wielu takich nie zostało --ciemnoty jest pełno która zmyśla i kłamie by starać się zaistnieć.

Doceniam wiele rzeczy, które zmieniły się na przełomie lat ale mam tez ogromne prawo krytykować, nie mam czasu na kiepskie wg mojej opinii produkcje źle sklasyfikowane. Dziś idziesz do sklepu i masz takich fachowców jak z d... Trąbka --_nie jestem informatykiem ale wiem jakie karty wychodziły od herculesa przez cga vga itd ,, umiem rozróżniać marki aut a nie tylko znać się na niemcach i wiem jak smakowały rzeczy nim zmieniły się w plastik, dlatego krytykować ma prawo ten co potrafi się wysłowić, pamięta jak było nim się sp ie..przyło.

---Idź do sklepu na kilka działów, pojedź do salonów ot sam ... co sprzedawczyk dziś Ci powie że zrobisz milion km ???? jak kupisz elektronikę że nie zrypie się po gwarancji czy obierze sobie w telewizorach punkt zaczepienia i powie ten taki bo to to matryca LG a ten taki bo to samsung i będzie klepał tę bzdurę do innych marek nie mówiąc że matryca to nawet nie 50% telewizora czy wciśnie ci kit o 100hz TV

Powiedz jeszcze skoro opisałeś swoje życie jako wakacje ---co robisz i w jakiej branży jesteś wyuczonym szpecem -- Ładnie piszesz i przeklejasz definicje (może nawet sam je tworzysz ) ale czy to tylko teoria i psychologia z pasji czy faktycznie troszkę życia Liznąłeś ???? Napisz jeśli t o nie tajemnica gdzie pracujesz -ciekawi mnie to bardzo bo za np. spawacza Cię nie mam

Jeśli robisz jedno a opisujesz drugie to obejrzyj teledysk na Youtube ----------> Stromae - Alors on
danse --------Tak mi się kojarzysz

ocenił(a) film na 7
PabloPS

Ha, zbierałem obrazki z gum Turbo (i gdzieś je nawet mam /bo nie zwykłem niczego wyrzucać, gdyż cierpię na nadmiar miejsca/). Wtedy też grywało się w kapsle (z flagami państw).

Raczej nie grałem, a pisałem swoje pierwsze programy w basicu na Atari (gdzie zamiast monitora podłączało się TV, a zamiast dyskietek używało się kaset magnetofonowych, mam jeszcze jeden tego typu zabytkowy komputer ze zintegrowaną klawiaturą i magnetofonem).

To były czasy to był dźwięk, potem weszły tandetne pecety, gdzie w standardzie nie było karty dźwiękowej, a system Windows ładowało się z 10-ciu dyskietek (aby poklikać w okna, które jako jedynie nakładarka na DOS pracowały równolegle do tego typu aplikacji zarządzających plikami jak Norton Commander. Wtedy już potrafiłem zrobić taki system tak jak windowsowskiego Paint'a, lub wygaszacz ekranu z odbijającymi się o krawędzie obiektami).

Tak to było super. Ta magia grafik (GIF) i komputerowej muzyki (MOD na komputerach Amiga). Wtedy wydawało się, że nie ma chłamu (tworzyli to pasjonaci /nieraz jeszcze szukam tego typu muzyki na YouTube/). "Mindy" coś kojarzę, ale słabo (jako format dźwięku wymagający specjalnego oprogramowania).

Racja, produkty (w tym auta i sprzęt AGD) są tak opracowane aby się zużywały (szybciej). Właśnie o to chodzi, że nic nie robię, bo się nie uczyłem i nie specjalizuję w niczym poza tym..co robię właśnie (czyli od filozofii, pogadania, różnych innowacyjnych teorii.. /ok. przyznam się, że zbierałem materiały nt. podświadomości, gdy wszystko zaczęło się od filmu "Sekret". Aż w końcu sam zacząłem je tworzyć, ot ze zwykłych przemyśleń, aż stało się to nawykiem, zebrało bardzo dużo -już nie setki, a tysiące rożnego rodzaju notatek, nagrań. Więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko zostać kolejnym autorem w tej nie rozpowszechnionej, praktycznej dziedzinie.. technik, sposobów i teorii osiągania sukcesów w życiu. Niby prowadzę firmę /jednoosobową działalność [handlując przez net w pewnej bardzo ważkiej niszy, że po roku aż zapełniłem rynek w Polsce i trudno mi sprzedać cokolwiek ze stałego asortymentu, dlatego niedawno wyszedłem na zagranicę -eBay] Ale robię tylko minimum, minimum, co praktycznie ogranicza się do jednego dnia w tygodniu pracy -klientami są kolekcjonerzy, czegoś co nie jest w legalne w kraju, więc wolę nie pisać na forum/.
Tak więc moja "praca" ogranicza się do wstawiania ofert lub dzwonienia do stałych klientów, gdy mam coś nowego, przyjmowania przelewów i wysyłania towaru (co robię raz w tygodniu, bo to nie jest powtarzalne, czasem trudne do zdobycia.. i w ogóle, mało przyszłościowe, dlatego postanowiłem zebrać jakąś okrągłą kwotę i skończyć z tym na zawsze -bo zawsze jest jakieś ryzyko.. /trafienia na pierwsze strony gazet jak w filmie "Pan życia i śmierci" który sobie bardzo cenie, jako przykład sprytu i przedsiębiorczości). Sam byłem kolekcjonerem (krótko po tym jak dostałem część udziałów ze sprzedaży jednej z nieruchomości -jakby nie mając co robić z nadmiarem pieniędzy, potem gdy się skończyły, [osobiście] sprzedałem niewielką kolekcje.. Minęło kilka lat i gdy postanowiłem uporządkować graty sprzedając nie potrzebne rzeczy na Allegro, trafiłem na jej resztki.. O Które o dziwo się walczono [na aukcji] więc cóż -zrobiłem z dawnego hobby biznes). Jakoś tego typu interesy przychodzą mi naturalnie. Nie planuję ich (coś z czegoś wynika jakby samo, tam coś zauważę lub tu i sprawdzam, testuję rynek). Jednak szukam stabilizacji, nie che pracować wcale.. Mam na oku od paru lat pewną firmę MLM (gdzie ponad rok temu wpisałem się zakupując diamentowy pakiet /bo oczywiście musiałem pokazać wszystkim, że na rozrzutność nadal mnie stać/ lecz to było bardziej na pokaz... bo ostatecznie nic nie zrobiłem, odkładając na potem).
Brak mi w życiu przykładów dynamicznego sukcesu i jakby wiary w siebie (dlatego nie robię czegoś jeśli nie muszę). Stąd w mojej głowie potaje masę materiałów motywacyjnych /aby nie zmarnować tego potencjału, najlepsze zapisuję i oswajam się z myślą, że kiedyś będę robił tego typu szkolenia, pisał poradniki/. Tyle, że uważam, iż sam powinienem najpierw dokonać czegoś wyjątkowego, aby móc być wiarygodnemu przykładem (jednak im wyżej sobie stawiam poprzeczkę tym bardziej odkładam).

Zauważyłem, że to kwestia programów w podświadomości, więc uczę się tego powoli (obserwując jak zmienia się moja motywacja, zależnie od miany podejścia do pracy, celów, itp.). Mam to szczęście, że nie mam prawie żadnych kosztów utrzymania domu (co spoczywa na zamożnym członku rodziny) więc muszę szukać innych motywacji poza koniecznością pracy dla pieniędzy (próbowałem wymyślać sobie różne większe wydatki, robiąc zbędne "prezenty" dla własnej radochy -aby to wewnętrzne dziecko zechciało dać z siebie więcej. Jednak to skutkowało efektem jojo (jak u ludzi w odchudzaniu gdy się bardziej starają, a potem to wraca, gdy zmieszają uścisk kontroli).
Dlatego tak bardzo interesuję się tajnikami podświadomości, bo chciałbym od razu wyeliminować te dziwne problemy (wiem że wiele mogę, mam zdolności i siły, ale jak by brak było mi poczucia celu). Cóż ale to wyjdzie z czasem, kwestia zaufania intuicji i posłuchania się jej (plus nauki pewnego dla mnie "mistrza wiedzy tajemnej" Bashara /który radzi aby nie robić rzeczy dla celu, tylko dla samego procesu -gdyż życie jest rodzajem podróży [bez końca]. Tu chodzi o tzw. filozofię chwili obecnej/).

Myślałem o projektowaniu i wykonywaniu systemów Inteligentnego Domu -Wcześniej, z 10 lat temu, nim wpadłem na ideę MLM-u (którą upatruję jako docelowe zajęcie.. za które się nie zabrałem, bo chciałbym jakby zdobyć wszystko od razu /a nowy grunt, nowa branża, wymaga cierpliwości, wdrożenia małymi krokami/). Mam wiele pomysłów i potrafił bym zrobić z domu fortece (ale jakby we wszystkim ograniczają mnie rożne negatywne przeświadczenia. Nawet gdy robię coś dla siebie, wielu rzeczy nie kończę, szybko rozglądając się za nową "zabawką").

Cóż mogę dodać -w końcu to było moje marzenie. Gdy miałem z 5 lat tak wolność podobała mi się, że zapragnąłem móc tak żyć zawsze (nie jak wiecznie zabiegani, zestresowani problemami dorośli). Więc jak to mówi moja ciotka, już coraz rzadziej gotująca mi obiady.. wiodę sobie beztroskie życie jak "niebieski ptak". Ale mam na to usprawiedliwienie (taka była cicha umowa, że nie będę musiał pokrywać kosztów, w zamian za to nie mieszając się do spraw podziału majątku i rzekomych pieniędzy pozostałych po ojcu). Myślę, że to jest dobre rozwiązanie bo i tak na kiedyś dostanę swoją część w spadku, a do puki mogę czegoś jeszcze w życiu dokonać, wolę to zawdzięczać sobie, a nie zaradności rodziny od której coś dostaję (bo co dostałem wcześniej szybko wydałem, nie umiejąc posługiwać się pieniędzmi, w co nie byłem wtajemniczony, a nigdy nie pracując nie miałem też okazji przekonać się jak trudno się je zdobywa). Po prostu przemknąłem się przez życie (tak jak przez szkoły.. docierając do dwóch kierunków studiów, które życiem, nie mając nawyku obowiązkowości, nie chcąc się uczyć do rozstrzygających egzaminów /były to fizyka i filozofia jedna po drugiej/).

Cóż więc robię, zbieram siły w sobie, aby zdecydować się zrealizować jakiś konkretny plan (umieszczony w czasie, bez czego wszystko rozwleka mi się, że tydzień przelatuje nie zauważony bez jakiś dokonań). Cóż to jest jak cierpieć na nadmiar czasu.
Może zmienię swoje życzenie (do Wszechświata) i zapragnę być odnoszącym duże sukcesy przedsiębiorcą (na co dzień w wirze pracy) a nie dorosłym dzieckiem z głową w chmurach (które większość czasu spędza na rozmyślaniu, lub do niedawna spacerach po lesie /nie licząc tego forum, od którego dziś prawie nie oderwałem się:/).

Podsumowując. Jeśli brać pod uwagę to czym się najczęściej zajmuję jestem amatorem filozofem i pisarzem (analizując otaczający świat, w świetle poznanej, nowatorskiej wiedzy nt. podświadomości -przeczytałem o tym kilkanaście książek i byłem na kilu kursach /może to nie wiele, ale wystarczyło aby zrozumieć ideę i dalej samemu rozwijać się, zjawisk zrozumienie). Nie stosuję afirmacji, ani kompletnie żadnych technik, tylko rozmyślam (być może gdybym stosował zalecenia, jakie otrzymałem na płatnych konsultacjach.. to byłbym już w tracie realizacji swoich wybujałych ambicji /chęci udowodnienia czegoś sobie, rodzinie i światu/). Lecz jakby celowo nic nie podejmuję, tak jak bym faktycznie wierzył w to, że sam wymyślę coś genialnego (na motywacyjne problemy). To taka dziwna historia, gdzie zamiast stosować sprawdzone proste metody, lub rozwijać się małymi krokami. Chce się zrobić coś NIEMOŻLIWEGO obiektywnie (/nie używając znanych sposobów/ poradzić sobie samemu z awersem do pracy i osiągnąć w niej bardzo wiele). Więc prowadzę swoistą grę samu ze sobą.

Stawką jest jakość życia w chwili obecnej (bo o pozłościwszy nie muszę dbać -gdybym bardzo chciał mógłbym dostać od rodzinki kasę na dom w lesie, w którym tak bardzo lubię spędzać czas, a w tej chwili mam doń ze 2 kilometry). Jednak wolę sobie sam na to zarobić, mieć satysfakcję, że czegoś w życiu dokonałem (że mogę przekuć tak dużą wiedzę na praktykę /naprawdę zrozumiałem ten cały "sekret' i w teorii mam go w jednym palcu, że wydaje mi się, że potrafił bym odpowiedzieć na każde pranie. Ale jak to powiedział Anthony de Mello [w osławionym "Przebudenie"] "WIEDZA TO NIE ŚWIADOMOŚĆ"). To jest to nad czym pracuję -jak wdrożyć ten system.. (choć to głupie pytanie, bo WIEM TO JAK, ale mam stare nawyki myślowe, które powstrzymując mnie przed zasadniczo innym podejściem do życia, pracy, realizacji).

Jeśli znasz "sekret" to znasz zapewne ideę reinkarnacji. Wydaje mi się, że moja łatwość do komunikacji, obfitość myśli, nie wynika z wykształcenia (którego w końcu nie mam, a książek jak i nauki szkolnej unikałem w życiu, podobnie nie zdobywając doświadczeń w żadnej pracy między ludźmi, prócz prostej firmy, z dwojgiem pracowników, której nawet nie doglądałem.. /bo gdy matka oświadczyła mi, po śmierci rozpieszczającego mnie ojca, że muszę się usamodzielnić, pójść do pracy -o czym nie myślałem w najgorszych koszmarach.. To nie wiele myśląc, oświadczyłem, że nie mając wykształcenia nie mogę zdobyć godnej pracy, bo przecież nie będę rozkładał towarów na pułkach, roznosił ulotek czy kopał rowów..

Więc założyłem firmę, samemu nie mając za grosz samodyscypliny i zapału, zatrudniłem ludzi.. którzy, pracowali tak jak ich pilnowałem, czyli ni jak.. /to był handel na giełdzie i punkt gastronomiczny, który odkupiłem od znajomego. Miało to duże szanse rozwoju, ale gdyby o to dbać. Min sprowadziłem z Chin /przez kogoś kto dostał 3% prowizji/ elektroniczne sterowniki do nowoczesnego oświetlenia, które dopiero pojawiało się w Polsce, osiągając wysokie ceny -jak to nowości/. Zabawne, że do tej pory ich nie sprzedałem, ale trzymają się w cenie jak na nowość z przed 4 lat).

Ot to taka prosta historia, która miała jeszcze różne dodatkowe perypetie (wzloty i upadki). Za to zawsze trafiałem na jakąś niszę, okazje wcale się o to nie starając.
Tylko przez to może nie cenie pieniędzy, nie zabiegam o nie (bo wszystko przychodziło łatwo jak w szkole -korepetytorka od j. polskiego powiadała mi "Gdybyś choć trochę się uczył miałbyś same piątki i czwórki").

Tak samo w biznesie, którego nie traktowałem jak hobby, pasje a rodzaj kolejnego obowiązku (że coś trzeba zrobić.. bo trzeba.. /więc jak mogłem to co nie przyjemne spychałem na bok i nadal to robię, często zawalając terminy o tydzień, bo akurat mam spadek motywacji i wolę przesiedzieć pod rząd parę dni na forum, lub tym razem pojeździć rowerem po lesie kilka godzin -bo spacerować lub biegać mi się nie che / a jeszcze przed rokiem potrafiłem błądzić w nocy, dla zabawy po 7 godzin, min. chodząc boso po leśnej ściółce, porośniętej głownie mchami. Mówiąc sobie, że fajnie jest zabłądzić, bo to chodziarz element przygody, w życiu w którym mało się dzieje. Dlatego bo wszystko zwykłem odkładać na potem, na ten super czas, który dopiero nadejdzie, gdy w końcu dokonam przełomu w swoim biznesie i .. [właśnie tak wpadłem w pułapkę, życia przyszłością]. Wszystko to swego rodzaju gra znaczeń w umyśle. Łatwo innym radzić, a trudno sobie.. Gdybym tylko nie był tak rozpieszczony, wygodny, czyli leniwy.. Z drugiej strony ktoś na jednym ze szkoleń powiedział, że motywacja jest zbędna. Ponieważ nie trzeba nikogo namawiać do robienia tego co lubi. Więc kwestią jest dokonanie właściwego wyboru zajęcia.

Było by to proste gdyby nie to, że che osiągnąć bardzo wysokie wyniki finansowe [już nawet dla samej chorej ambicji, bo podświadomie wymyśliłem sobie inne cele o których nie napiszę bo nie ma się co chwalić lekkomyślnością]. Więc ostatecznie problem polega na pewnym negatywnym programie w umyśle, że praca nie równa się hobby. Że jeśli zarabiać to trudzić się, a jeśli robić to co się lubi to za darmo lub uzyskując nie wiele. Program polegający na skojarzeniu pieniędzy z trudem ich uzyskiwania blokuje mnie na wszelkie większe działania. Dlatego robię zawsze minimum, nie chcąc trudzić się czyli cierpieć. Ostatecznie rozwiązaniem było by zrezygnowanie z ambicji zarabiania wiele, albo zmiana blokującego programu..

Chyba, że zdobył bym się na potraktowanie tego jak wyzwanie godząc się na trud i zmęczenie -czego nie doświadczałem raczej i było by to dla mnie jak by uwięzić na wolności żyjące zwierzę/. Czasem mówię sobie, że to mało by być tylko sto dni, abym po tych 3 miesiącach znów mógł scedować pracę na barki innych ludzi. Kurcze pewnie pomyślisz -"ludzie to mają problemy". Tak jednak działają nawyki -przyzwyczajenie to druga natura człowieka, a wszytko jest względne).

Gdybym nie miał ambicji osiągnięcia bardzo wiele bardzo szybko nie miał bym tych problemów. Podświadomość jednak, wszelkie ambitne plany (wypłynięcia na glebie) blokuje lękiem, co owocuje odkładaniem na jutro.. na za tydzień.. za miesiąc (z czego robi się rok). Gdybym 2 lata temu nie odłożył o jeden dzień, zaangażowania się w dystrybucję pewnego rewelacyjnego wynalazku, byłbym już ustawiony do końca życia
(najlepiej bowiem zarabia się na nowościach, a w branży MLM to już zupełnie -bo to model piramidy, ci którzy zaczną działać pierwsi są na samym jej szczycie -maiłem już takie 2 okazje:)

Cóż teraz nic straconego, będą to najwyżej dwa zera mniej w miesięcznym dochodzie.. /bo ludzie, którzy zainicjowali to w Polsce będą zarabiać za kilka lat w miliony zł miesięcznie -bo tak działa przekładnia w modelu opartym na piramidzie -wszystko u jej szczytu kumuluje się. A byłem jedną z kilku osób, może kilkunastu w Polsce, które miały tę wizję zaangażowania się i to jakoś zrobiły /sam ograniczyłem się tylko do zakupu iluś paczek kilkustronowych ulotek, druku wizytówek, wykupieniu wszystkich polskich domen z odmianami nazw.. i zakupu 3 łącznie pakietów -co razem pochłonęło kilkanaście tyś.., z czego odzyskałem może połowę, to co zostało wyprzedając współpracownikom, hurtem poniżej kosztów gdy były potrzebne pieniądze). Myślę, że jakieś głębokie negatywne przeświadczenia nt. pieniędzy zaszczepiła mi religia (bo niegdyś byłem wierzącym, praktykującym katolikiem).

Bo jak już mam coś zrobić to jakby paraliżuje mnie, że nie jestem w stanie wysłać prostego maila, gdy ktoś pyta o ofertę... Bo czuje, że to zmieni moje życie (zrealizuje plan, który polega nie tylko na niezależności finansowej, a .. na życiu w nadmiarze, tak jak kiedyś za swego kawalerskiego życia mój ojciec, podobno na drobne wydatki noszący ze sobą plik pieniędzy dopowiadający dzisiejszym 10-ciu tysiącom. Cóż wychowałem się w jego cieniu jakby z automatu dostając łatkę nieudacznika, bo on wiele dokonując wyznaczył wygórowane standardy sukcesu/. Wiec oczywiście moim życiowym celem jest móc jemu dorównać). Ciesze się, że zadałeś tego typu pytane, na które odpowiadając mogłem rozpisać się, samemu sobie wyjaśniając kilka ograniczających mnie kwestii:)

Jeszcze nawiązując do ulubionego filmu. Kilkukrotnie przekonałem się, że sekret działa (w takich konkretniejszych sprawach, o których nie można było by powiedzieć, że są wynikiem przypadku). Jednak jak obserwuje swoje życie, to jakbym sam sobie stwarzał problemy (więc całe rozwiązanie, nie polega raczej na .. zastosowaniu sekretu /wizualizacji, afirmacji, wiary/ ale na wewnętrznej zgodzie, na poczcie bycia spełnionym teraz). Takie mam przeczucie i z tego co wiem od różnych "duchowych nauczycieli" jest ono słuszne. Wszystko sprowadza sie bowiem do sposobu bycia, ze sobą, z życiem w zgodzie jakiekolwiek ono nie jest (bo jeśli np. wierzy się, że ma sie mało czasu -podświadomie robi się wiele rzeczy tak aby ostatecznie jego brakowało).

Tak samo jak ja do podświadomie piętrzę przed sobą problemy, z których największy do odkładanie, bo wierzę, że nie jestem godny miana człowieka sukcesu, lub osoby wartościowej, sprytnej, do puki czegoś nie udowodnię (na zasadzie zrobienia czegoś bardzo trudnego np. zarobienia kilkudziesięciu tyś. w pierwszym miesiącu nowego biznesu, o którym mówi się, że konkretne zarobki przychodzą dopiero z czasem) . To prosty mechanizm warunkowania się (który wykształciła i podtrzymuje u nas kultura -dlatego świadomie odciąłem się od ludzi aby go zniwelować). Świat działa na zasadzie lustra -co najpierw wybierasz jako prawdę, co czujesz, czym żyjesz [subiektywnie] w nim odzwierciedla [na zewnątrz obiektywnie, odbija się w ciesze]. Więc do puki ktoś wierzy w istnienie problemu do pyty go jakby podtrzymuje (bo jako ludzie w dużej mierze /podobno w 95%/ działamy nie świadomie. Wiec może nam się wydawać, że robimy coś dobrze, że mamy kontrolę. Tym czasem gro tego co wychodzi to programy odtwarzane WPROST Z PODŚWIADOMOŚCI). Wiec odpowiednie jej ustawne wydaje się kluczem do sukcesu. Znam taką prostą metodę, ale jeszcze nie dość w nią wierzę, aby aby zdecydować i powiedzieć sobie to ostatecznie (bo jej użycie oznaczało by porzucenie świadomej kontroli i zdanie się na wewnętrzne, jakby intuicyjne prowadzenie /zrobiłem już chyba setki godzin nagrań [motywacyjnych, o charakterze poradnika] na ten jeden temat -tak jak bym miał przekonać samego siebie/).

Cóż więc -wyszło na to, że jestem /rozdzierającym własne motywacyjne problemy/ twórcą swego rodzaju poradników sukcesu. Który jednak nie ma jeszcze odwagi publikować (bo nie jest tym pieprzonym świadectwem, niezbędnym w rozumieniu współczesnej kultury, która na wszystko che mieć najpierw dowody).

Lecz to mi nie przeszkadza. Wierzę, że przyjdzie czas, że będę mógł dołączyć ze swoją ciekawą historią do takich postaci jak Joe V, czy Neale D.W. (którzy występowali w filmie sekret jako dość płodni pisarze z nurtu nowej myśli). Więc to pisarstwo traktuję jak dzienniki/pamiętniku, które jak dobre wino -nabiera wartości po latach (bo normalnie szkoda było by tego wszystkiego marnować, skoro bywało, że poświęcałem temu po pół dnia). Myślę, że każdy chce być w jakiś sposób pożyteczny (dlatego próbowałem dzielić się wiedzą na forum pod pod filmami o tej tematyce /"The Secret" szczególnie/. Ale doszło do tego, że tylko po wdawałem się w różne kłótnie i chyba nawet ludzie chcący coś napisać o filmie boją się odezwać, bo od dawna nie zakładają nowych tematów -po tym gdy odpowiedziałem na wszystkie 124 -myślą, pewnie że to jakiś fanatyk, z którym nie warto wdać się w dyskusje:( I dobrze, bo to forum przestaje być dla mnie rozwijające (zdaje się, że przerobiłem wszelkie tematy, które były dla mnie ważne). Podświadomość, jak wiadomo ma warstwy. Jeśli wiemy coś i jesteśmy pewni to ona jeszcze nie.. Gdy to opuści się, dana informacja, przekonanie, na pierwszą warstwę, ta głębsza może mieć jeszcze stare ograniczające przekonanie w tym względzie.. Buu.. Więc jak dla mnie (niecierpliwego i leniwego) potrzebna jest jakaś SUPER METODA przeprogramowania własnego umysłu.. i chyba taką mam (ale niestety nie moja, więc znów odkładam jej praktykowanie, aż sam coś wymyślę.. /a może to już za dużo, tych ambicji wkładam na swoje barki..

Jak tak dalej pójdzie, znów coś wymyślę, kolejne warunki -aby tylko nadal utrudniać sobie życie. Tak to działa -jak błędne koło, hołdowania danej idei, która sama z siebie wyzwala dany sposób myślenie.
Podobno wszystko (myśl) zaczyna się od uczucia (i to jak się człowiek czuje jest najważniejsze /o tym też wspomniano w sekrecie i na cenionym przeze mnie kilkudniowym kursie. Ale taki jestem, że do puki ostatecznie się o czymś nie przekonam nie wierzę..

Cóż wyszło szydło z worka.. Próbuję osiągnąć coś starymi metodami, bo choć znam nowe, stare schematy myślowe ograniczają mnie -dlatego na tym forum najczęściej wprost walczę ze schematycznym myśleniem u ludzi [którzy postrzegają świat starymi kategoriami -np. nie uznając nowych odkryć z dziedziny fizyki kwantowej]/).

Mam nadzieje, że nie przynudzałem (nie pierwszy raz robiąc z forum swój pamiętnik -więc to nic dziwnego. Informacje tego typu giną w odmęcie sieciowego bałaganu -zresztą kto by aż tyle czytał, ot tak z ciekawości:)

ocenił(a) film na 6
zjonizowany

Z tego co piszesz próbowałeś studiować i chyba nie wyszło ( nie wiem czy zakończyłeś dyplomem bo pisałeś o rozpoczęciu ), miałeś firmę i też nie wyszło (pracownicy dali ciałą ale kasa była tylko się skończyła ) a chińska elektronika leży i się starzeje (tu akurat też liczy się akcja i reakcja nie filozofia)

Jesteśmy na filmwebie więc będzie o filmie

jeśli w rodzinie masz monarche i z 2 bentleye stoją na podjeździe to faktycznie nie musisz pracować a kasę wyciągnij na nakręcenie dokumentu o sobie bo scenariusz już napisałeś ---publika Cię oceni i powiem że nawet możesz zgapiać trochę z social net np o programach , o firmie gdzie byli pracownicy z Jobsa te łażenie po lesie troszkę z Czerwonego kapturka ot czerwonej pelerynie z Amandą Seyfried o ile ją przypominasz jk nie pomiń ostatnie

aha pytanie
Ten brak pracy bo nie muszę jest jaki -----stoją 2 bentleye czy tylko jest lokum u żywiciela rodziny ? ta odpowiedź robi różnicę czy możesz filozofować czy powinieneś się wziąć do roboty bo ciąg dalszy czy dajesz rade to pytanie o Partnerkę, założenie rodziny, zapracowanie na nią ot w niej wytrwanie i wychowanie potomka ---- dbając od najmłodszych lat rosło zdrowo i z jajem ............... To jest praktyka bo teorie zrobią z Ciebie tylko świra a powinny chyba przelać sie na prawdziwe czyny

ocenił(a) film na 7
PabloPS

Trudno mnie zrozumieć ponieważ nie postrzegam świata stereotypowo, nie podporządkowując się obowiązującym modelom myślenia (czyli nie uczestniczę w schematach typu: skończ studia znajdź prace, załóż rodzinę, spłódź i wychowaj dzieci, poświęcaj się pracy, a w wolnym czasie ew. miej jakieś hobby [które rozwiniesz dopiero na emeryturze o ile starczy ci czasu]). Zwykle żyję jakimś tematem, który kieruje mnie tu i tam (jednak nie dla papierka, który jest mi zbędny, co rozwinę na końcu).

Dlatego też nie "próbowałem studiować i nie wyszło" tylko poszedłem na studia dla przyjemności, z ciekawości i dla towarzystwa i zwyczajnie porzuciłem je mimo, że mogłem kontynuować. Tak jak zostawia się coś co więcej wymaga niż daje korzyści.

Na posobnej zasadzie chodziłem do szkoły, bo fajne miejsce gdzie toczy się życie towarzyskie -opuszczałem zajęcia które mi się nie podobały i nie odrabiałem prac domowych, bo to nie było dla mnie ciekawe).

Jestem może dziwnym typem (wolnego) człowieka, który robi to co lubi , a nie to co mu każą (lub wmówiono mu, że musi "bo coś tam..").

Na drugie studia poszedłem już nie tylko ciekawości i dla towarzystwa, ale też dla wiedzy w zakresie filozofii (która wyklarowała się wtedy jako główne zainteresowanie).

Wcześniejsze szkoły były związane z poprzednimi pasjami (prócz jednej prywatnej, którą wybrali i słono opłacali rodzice mając nadzieje, że po zdobyciu zawodu przejmę jeden z dawnych biznesów ojca. Jaki odnowił specjalnie dla mnie, jak to ludzie, zdobył konkretny zawód mając jakieś dochodowe zajęcie /konkretniej szefując jakiemuś zakładowi produkcyjnemu w branży/. Wtedy nie miałem pomysłu na życie i chodziłem do tej szkoły prawie do samego końca ze 3 lata. Jednak nie skończyłem jej celowo nie przychodząc na końcowe egzaminy zawodowe, jej dyrektor załatwił podobno, że dostane świadectwo, ale nie chciałem go.

To była szkoła jakby eksperymentalna, o samej której można nagrać ciekawy film, bo działy się tam zabawne rzeczy. Nabór lutowy i dość wysokie czesne, czyniło z tej szkoły średniej istną przechowalnię rozwydrzonych dzieciaków z bogatych domów, których wyrzucono z innych szkół w połowie semestru.

Czyli byli szczególnie nie zdyscyplinowani, bo nie łatwo odpaść w półroczu. Mi udało się to bo w pewnym jakby elitarnym technikum (także związanym z jakimś hobby) nie prowadziłem nawet zeszytów i nie chodziłem na lekcje, które mi się nie podobały. Mimo to, że miałem 6 nie klasyfikowań chciano mnie tam zatrzymać.. ale podobno dla "mego dobra" ten pomysł nie przeszedł na razie pedagogicznej. Wiec rodzice stwierdzili, że skoro nie uczyłem się w szkole, którą sam sobie wybrałem to oni mi wybiorą szkołę i zawód.

Tam przychodziłem zwykle na 2 ostatnie lekcje i dyrektor nazywał mnie "wizytatorem" bo tak to wyglądało jak bym przychodził kontrolnie jak jakiś obserwator, siadając na końcu oczywiście bez książki itp./).


Małżeństwo jest czymś nie naturalnym. Taki model był narzucony od wieków stając się rodzajem oczywistości tylko ze względu na tradycje.
Na tej samej zasadzie można programować w ludzki umysł wszelkie zachwiania. Obrączkowanie się, zakładanie tradycyjnej rodziny nigdy mi nie leżało (z gruntu jest to rodzaj niewolnictwa).

Dalej odpowiadając w skrócie (bo zasiedziałem się już od rana przy kompie). Wspomnę, że nie mieliśmy bentleya (ale one nie są znowu takie drogie -używane chodzą po ok. 200 tyś.) i czasem widuję je na spacerze, mieszkając w okolicy, gdzie ludzie widać nie mają już co robić z pieniędzy i kupują aż wymyślne marki.

Wprawdzie gdy (przypomnę, nie żyjący już dekadę) ojciec był kawalerem dla szpanu sprawił sobie długą limuzynę, która kiedyś była czymś znacznie egzotyczniejszym niż dziś (bo mało kogo było stać na samochód w ogóle, a hitem był fiat 125p).

Potem po moim urodzeniu i odchowaniu (na tyle że rozumiałem świat mogąc z nim porozmawiać) przejawiał odwrotną tendencję do rozrzutności. Dlatego nie kupował drogich samochodów (czym nadrabia teraz mój brat, o którym czasem żartobliwie mówię, że zbiera samochody. Bo ma ich nie racjonalnie dużo, w tym aż w połowa z nich to czarne merole, nie nowe, ale mnie spotykane, wyszukane wersje -sądzę, że po jakieś 20 tyś. szt).

Na podstawie podejścia przedsiębiorczego i na starość dość oszczędnego ojca, myślę , że samochód jest fałszywym znacznikiem bogactwa (bo może być kupiony na kredyt, w lizingu, firmowy).
Może nawet być odwrotna tendencja. Ludzie którzy więcej mają mogą chcieć to ukryć, jeżdżąc starymi, nie za drogimi modelami. Natomiast ci, którzy chcieli by być uważani za bogatych, mogli by sprowadzać z zachodu tanie powypadkowe, poklejone luksusowe auta, kupować na raty lub składać na nie latami odmawiając sobie (tylko po to by się pokazać).

Papierek, ukończenia szkoły jest potrzebne gdy zamierza się pracować u kogoś (czego sobie nie potrafiłem wyobrazić, nawet w najczarniejszym scenariuszu).

Co do teorii, chciałbym się zajmować opracowywaniem jej i przekazywaniem.

Film o mnie byłby wartością dopiero wtedy gdybym czegoś dokonał (napisał np. poczytną książkę jak Neale D. Wolsch, o którym nakręcono taki dokument. Ale książka wydaje się być genialna, zarobił na niej miliony stając się znaną postacią).

Mi do tego daleko, aby zabłysnąć czymś bardzo oryginalnym (co mogło by być ciekawe dla większości).

Jestem trochę perfekcjonistą, przez co uważam, że nie warto robić nic niż zrobić coś byle jak (przez tę filozofię większość planów odkładam, na czas aż znacznie bardziej się umocnię).

Do tzw. pracy nad podświadomością najlepsza wydawała się mi być teoria. Mam jakieś negatywne, ograniczające przekonania, które blokują u mnie przebojowość, pewność siebie, twórczą ekspansje.

Myślę, że za mało ostatnio czytam, za mało się uczę.
Bo to w końcu wiedza to klucz do zmiany.

Czyny owszem są ważne, ale na końcu
(gdy jesteśmy pewni co do tego co i jak chcemy zrobić).

Robić rzeczy bez teorii, to tak jak robić by je na ślepo (bez myślenia).
Może jestem przesadnym teoretykiem, ale czuję się w tym jak ryba w wodzie (nie umiem nie myśleć, żyjąc praktyką codzienności, w schemacie, który ktoś z góry obmyślił dla innych -przyjmujących go zwykle bez refleksyjnie, czyli bez wchodzenia w teorie, filozofię -zadawania pytań czy to jest potrzebne i najlepsze).

ocenił(a) film na 6
zjonizowany

NO ale finał z tego jaki bo wsz na nie ....

Studia to papier ale podczas nich też pewna przygoda i nauka pokory im więcej się wybawisz podczas tego okresu to również masz większa frajdę jak skończysz

Pisząc o małżeństwie nie do końca mówiłem o obrączce lecz o partnerce i np potomku który będąc małym brzdącem liczy na Ciebie i wycofać się nie możesz co w Twoim przypadku gdybyś miał wspólnika jak wyczytałem zostałby na lodzie bo ci się odwidziało ------ Każdy w jakimś stadzie musi istnieć mniejszym lub większym zatem jeśli nie firma to chociaz rodzina

Bentley chodzi za 200 to fakt, tylko jak jeden kolega z Indii mi powiedział: słonia może kupić każdy bo nie jest taki drogi ale utrzymać go to już wydatek

Zatem Pytanie co w naszym kraju kupisz za 200 moze nawet z dwa bentleye spawane na jeden ... tylko czy ten co go kupi pojeździ nim na co dzień tylko będzie mył i wystawiał w niedzielę

A co do jeżdżenia gruchotem by się nie wywyższać hm ma się jedno życie A facet powinien znać się na markach chyba ze woli jeszcze lalki i pluszaki................

Co do twojej teorii i czucia jak ryba w wodzie OK i olewaj standardy tylko zrób coś co zostanie czymś poparte

ocenił(a) film na 7
PabloPS

Zastanawiam się dlaczego życie mnie tak dziwnie pokierowało. Najpierw narzekałem chcąc być jak wszyscy (czyli 2 kierunki, dyplomy, szanowany obywatel z ciepłą posadą). Urabia się takie wartości, że studia i etat jest to to coś bez czego człowiek nie ma poważania (nieuk i cwaniak).

Tym czasem okazało się, że to swego rodzaju system indoktrynacji (kiedyś profesorowi byli dopierani wg. klucza wierności partii, stalinizm czy raczej marksizm królował).
Jednak od czasu przejęcia władzy przez sektę z pod znaku kościoła (czyli jakieś tysiąc lat temu) oducza się myślenia samodzielnie (już programowo - wkuwanie rożnych prawd).
Więc może nie byłbym filozofem amatorem po uczelni.

Zastanawiałem się nad rodziną, ale jestem zmienny (nie lubię więzów). Układ jak w jakimś kraju arabskim, gdzie można mieć wiele żon byłby mi odpowiadał co do instytucji małżeństwa wtedy bym się na to zgodził). Taka klasyczna jak firmuje kościół "święte małżeństwo" (do końca życia jedno jak więzienie) to mi nie sprawdziło się. Odkochałem się, już w prawdzie przed ślubem (który miał być tylko cywilny).

Podobno są modele, gdzie dzieci wychowuje wspólnota, a żadne małżeństwo, pary nie są wymagane. Ludzie jeśli chcąc są ze sobą, gdy rodzi się dziecko starszyzna albo zainteresowani zajmują się jego wychowaniem (nie jest ono czyjąś własnością i nie cierpi z powodu błędów wychowawczych lub BRAKU CZASU i uwagi lub nałogów lub zdrad, awantur, żalu, wrogości lub bijatyk w domu).

Jeśli ustala się przymus bycia razem ludzie nie rozchodzą się często dla dobra dzieci i te dzieci dorastają w traumie.
(wg. mnie małżeństwo jest koszmarnym chorym pomysłem)

Ostatnio widziałem film jak łatwo przerobić auto na elektryczne (jakiś rodak zrobił to samemu, główny koszt to specjalne akumulatory za 20 tyś, choć można użyć zwykłych, ale byłby cięższy, a tak jest lżejszy niż spalinowy).
Zasięg 100 km, koszt przejechania to 5 zł (brak potrzeby przeglądów silnika, wymiany oleju, paska itp). Nie ma chłodnicy, baku:) Ma się też akumulatory, które starczą na x lat. Sinik elektryczny nie ma rozróżnika i jest lżejszy.

Można zamówić też "atrapy" drogich aut np. najnowszych Bugatti (podwozie jakiegoś BMW, a karoseria z włókna).

Fajnie, że dla chcącego nic trudnego.

Odnoszę wrażenie, że oszczędność to jakaś mania, którą wtłacza się wszędzie. To rodzaj dogmatu jak w religii.

Oszczędność jest przeciwieństwem rozwoju.
Rozwój zmierza do prosperity, oszczędność do wegetacji.

Znajomy pytał się mnie o sposoby oszczędności w domu.
Mówię, że mimo że można (uniezależnić się energetycznie i nawet wytwarzać samemu jedzenie) nie zamierzam się angażować w oszczędności, bo nie będę miał POWODÓW do zarabiania i myślenia o tym jak zwiększyć WYDAJNOŚĆ, a osiądę na laurach, ugrzęznę w strefie komfortu.

Cieszył bym się mogąc być rozrzutnym nie patrzeć na ceny.
Nie potrzebować szukać okazji. Choć to może głupia filozofia. Jednak mam cholerne problemy z motywacją do pracy (jeśli nie mam wydatków to nie mam potrzeb i się nie rozwijam, czyli nie pracuję prawie wcale -bo 1 lub 4 dni w miesiącu to jest nie odczuwalne. Zły nawyk, oduczanie się dyscypliny, obowiązkowości, i poczucia czasu).

Za 200 kupię Toyotę Sequoia (model z lat 2008-2015). To XXL sprowadzaną z USA jako używana.
Zawsze marzyłem aby jeździć ciężarówką (to limuzyna ba podwoziu ciężarówki, która ma duże osiągi). Jedyny mankament dla mnie to wielkość (przy parkowaniu w mieście, dlatego najlepiej mieć kierowce - niech on się martwi).

Sam własnie zastanawiam się czy marzyć o drogich luksusowych markach, czy to nie będzie tak, że gdy będzie mnie stać na takie auta, to nie będzie mi zależało aby je mieć (a odwrotnie - zamiast afiszować się, wolał bym zamówić stylizację jakiegoś dobrego auta na starego grata, aby nie wzbudzać .. cóż.. w Polsce jak w Rosji, zainteresowania u złodziei).

Podsumowując. Sięganiem wysoko marzeniami chciałbym stymulować swój rozwój. Bo łatwo jest z wrodzonym lenistwem zatrzymać się gdzieś w standardach.
Tym czasem wiedza kosztuje, np. kursy z zakresu NLP
(słyszałem, że ceny najdroższych odchodzą do 200 tyś).

Normalnie szkoda jest wydawać pieniądze na rzeczy nie materialne typu ksiązki, szkolenia, programy audio.
Jednak mając ich nadmiar łatwo było by wydawać na to.

Aby mieć nadmiar trzeba mieć ideę motywacyjną.
Więc przyjmuję to co ceni się w świecie - luksus, prestiż.
Bo na tym najłatwiej zapędzić podświadomość do pracy,
gdyż ona rządzi się uczuciami. Dla niej chyba rzeczy nie są warte, ale uczucia raczej tak.

Czy markowy czy starty wyblakły ciuch to ciuch (chroni od zimna).

Za to gdy się skojarzy droższe rzeczy z lepszymi (bo nie zawsze tak jest) to będzie ciśnienie na zwiększanie obrotu pieniędzmi (a w handlu to łatwe - nieskończenie wiele możliwości. Tu kupisz taniej tam sprzedasz drożej - cokolwiek. Wystarczy połączyć wytwórce z klientem końcowym, albo z odbiorcą hurtowym - jak udało mi się ostatnio w jakieś wąskiej niszy, to też 2 takich zgłaszają się sami co miesiąc i już prawie nic nie robię oprócz dbania o zaopatrzenie bym miał im co zaoferować kolejnym razem).
Nie wiem czy wspominałem wcześniej, ale mam na minusie.. Więc póki co nie rozwijam prosperity mimo wszystko (bo wyzerowanie, wyprostowanie sytuacji nie jest pozytywnie motywujące, gdyż do takiego stanu można łatwo przywyknąć -wielu ludzi żyje zawsze na debecie).

Myślę, że sukces polega na tym aby więcej marzyć a mniej przejmować się problemami codzienności.
Więcej angażować się w świat wyobraźni, afirmować dobrobyt, reinterpretować, być zadowolonym.

Polska zasnuta jest modą na narzekanie itp.
W stanach podobno jest odwrotnie [kip smiling]


Podobno szczęście to decyzja, sposób bycia niezależny od okoliczności. Wszystko wydaje się być ustalane przez normy. Ludzie się oceniają wzajemnie, konkurują, martwią rzeczami zbędnymi, a mogą żyć w pokoju, zgodzie i zadowoleniu.

Tym niemniej dla mnie życie to gra.
W każdej liczą się wyzwania, cele.
Dlatego sam ustalam sobie pieniądze.
Aby mieć co robić, do czego dążyć.


zjonizowany

Hej zjonizowany :) po pierwsze dziękuję za entuzjastyczną recenzję filmu, który dzięki temu obejrzałam i nie żałuję - bardzo fajna, pozytywna produkcja. Zdecydowanie film motywacyjny, będę polecać dalej.
A po drugie i chyba ważniejsze - chciałam Ci podziękować za podzielenie się swoimi poglądami na życie. Czytałam wczoraj i zrobiła na mnie wrażenie Two)a otwartość. Niesamowite, a może nie - podzielam większość z nich i bardzo jestem ciekawa - udzielasz się na jakimś forum o duchowości? Pytam, bo chętnie bym poczytała jeszcze, a forum filmwebu to takie sobie miejsce do pisania o sobie. I jeszcze - pisałeś powyższe ponad dwa lata temu - czy Twoja praca z przekonaniami poszła przez ten czas do przodu? Udało Ci się przepracować te o pracy? Pytam, bo zajmuje się przekonaniami od jakiegoś czasu i dla mnie to dość żmudna praca (nie zmieniłam jeszcze tego przekonania na lepsze :) ), wiec bardzo jestem ciekawa jak Tobie to idzie. Ja obserwuję u siebie pewną skokowosc tej pracy - natykam się na coś dla mnie ważnego, docieram do przekonania „budulca” tej sytuacji, jestem jakiś czas w procesie, ze tak to nazwę - czyli myślę o tym, przypominam sobie sytuacje z tym związane, zauważam absurd konstrukcji myślowych, a potem tracę zainteresowanie, uwaga mi się przekierowuje na inne sprawy. Wiec ciekawa jestem - masz jakieś sposoby na pracę z umysłem?
Pozdrawiam i mam nadzieję, ze do zobaczenia :)

ocenił(a) film na 7
magato

Jestem, lub byłem (i pozostałem z przyzwyczajenia, lub dużej ilości pomysłów) na tyle nieśmiały, nie pewny siebie, że nie założyłem sobie do tej pory żadnego bloga, kanału na YouTube czy miejsca w sieci, gdzie publikował bym swe przemyślenia..

A mam ich bardzo, bardzo, bardzo wiele i to w każdej dziedzinie dotyczącej mego życia, jako ciągły proces doskonalenia (uwalniania się od kodów i przyzwyczajenia)

Co dzień pisze do szuflady czasem godzinami i uzbierały mi się już nie całe tomy.. ale tysiące lub dziesiąty tyś notatek przez kilka lat (ostatnie 3 kożystam z dyktafonu, bo tak szybciej.. ale nadal coś pisze odręcznie i w sieci..
Ostatnio zabrałem się za komentowanie filmików na YT).
To są rozrzucone treści przeważnie jako komentarz do komentarza (może zauważasz, że to na FW nie dodaje często nowych tematów.. może tego nie widać.. Raczej odpowiadam na to co mówią ludzie.. Tam podobnie).

Może to nie nieśmiałość, ale wygodna forma doskonalenia.
Bo już widzę co mi się nie podoba i to krytykuję..
Jestem nastawiony na krytykę niż na twórczość.
Ale to może jest taki atap rzejściowy bunt przeciw światu.
Szukam reprezentantów poglądów, które mnie uwierają i z nimi to przeduskutowuje.. jak np. osoba, która prowadzi taki bardzo ciekawy kanał o ... sprawdź sama:

https://www.youtube.com/watch?v=fo9uXsqxgV4

Tu na 10- tje minucie są podane odwrócone do naturalnych wartości:

https://youtu.be/fo9uXsqxgV4?t=10m19s

Gdybyś nie miała chęci oglądać wszystkiego 2-gi link do meritum.

Ostatnio zrozumiałem, że to mnie BARDZO MEGA blokowało.

Poza tym obejżałem sobie taki oto filmik, gościa którego widziałem jak zaczynał w branży rozwoju.. a dotarł do tego oto mega zaskakuzjącego stanu bycia w raju:

Zestaw te 2 systemy poglądów (tameten który krytykuje autor pierwszego filmu - mówiąc o pewnej dziwnej fizofi obecnej w naszej kulturze oraz co można osiagać gdy sie odrzuci tę filozifię jako wysoce szkoldiwą, a uwazaną często za dobrą lub dobrotliwą)

widziałem tą reklamę w sieci i to pochodna problemu (neg. informacje, neg. wizje życia wtłaczane masowo)

https://www.youtube.com/watch?v=CZfVuMKW2Z4

Oraz to o czym warto posłuchać,
bo jest jak film Genialny wynalazek tylko tu w Polsce:

https://www.youtube.com/watch?v=YHB2Yn3VkqQ


Gość jest trochę spięty ale teraz rozumiem dlaczego
bo miał nieco traumatyczne dzieciństwo, ale wyszedł z tego i osiągnął ciekawe sukcesy (a wcześniej mu dogadałem w komentarzach 2 razy bo mówił o lenistwie jak moi rodzice)


Więc nie jestem na forum, bywam tu, unikam mediów społecznościowych (bo są dla mnie uzalezniające - kiedyś miałem konto na jednym i skazowałem bo non stop tam siedziałem)

zjonizowany

Dzięki za szybką odpowiedź :) zaraz się zabiorę do oglądania linków (jednego chyba brakuje - o gościu co skończył w raju :) ) Szkoda, ze zrezygnowałeś z fb, bo to właśnie miałam zaproponować - jest teraz tam sporo grup z bardzo interesująca tematyką - można się podszkolić, a przy okazji dyskutować z osobami, które są w podobnym miejscu, na podobnej drodze, co jest bardzo inspirujące. Ostatnio np. Znalazłam osobę pracującą z energia i przekonaniami - zamieszcza sporo materiałów i ćwiczeń do pracy. Gdybys się zdecydował na nowe konto - biorąc pod uwagę Twoją nieśmiałość - nic nie stoi na przeszkodzie, żeby było anonimowe :) co do uzależnienia, niestety musisz sam ocenić ryzyko, choć jak z tym nie popracujesz i tak się zetkniesz tyle, ze nie na fb a gdzie indziej :D tam test możesz bywać, a nie być non stop :)
Jestem ciekawa - znasz Ekharta Tollego? I przekazy Plejadian?

No i nie odpowiedziałeś, jak z przekonaniami o pracy - coś się zadziało? Pracujesz jeszcze nad tym?

magato

Aaa, już widzę - ten z raju to Król?

magato

Dzięki za linki, oglądam właśnie powoli, choć dyskusje o chrześcijaństwie mam już za sobą:) ja na yt oglądam raczej takich gości : https://m.youtube.com/watch?v=3wlWAd7v2OY
:)

ocenił(a) film na 7
magato

Interesujący i uzdrawiający (dla mnie) temat właśnie oglądam..

ocenił(a) film na 7
magato

tak

ocenił(a) film na 7
magato

Tak mam super sposób na pracę z umysłem.
Co dzień odnajduję coś nowego..
Bo ostatnio moje życie to doskonalenie,
rozmyślanie, dyskusje i uczenie się nowego..
(szukam inspirujących materiałów i studiuję pewną wiedzę o tym jak działa rzeczywistość i umysł)

TO mi się potwierdziło dzisiaj już bardzo, dlatego mogę odpowiedzieć, ze jest prosty sposób na wszystko.. nazwya się on .. życie.. ono robi to za Ciebie.. nie musisz walczyć, starać się i kontrolować.

Jeśli twoja uwaga się przekierowała tzn. że jest to ok. Bo TWOJA NATURA JEST DOSKONAŁA.
Jesteś częścią doskonałego świata przyrody
i nie musisz kontrolować tych procesów..
które zachodzą spontanicznie jak oddychanie.

Im bardziej ludzie się starają tym bardziej sobie przeszkadzają i stąd ich odczucie trudu się bierze.

Ja się nie trudzę gdy działam spontanicznie
czas nie płynie, a praca nad sobą jest fascynująca przygodą.. a nie jakąś pracą, trudem, presją na coś.

Po prostu nie wymuszam czegoś na sobie, to przychodzi w sowim czasie. Jestem z uczuciami w zgodzie lub coraz więcej na to pozwalam sobie.

To bardzo ważny zwrot POZWOLIĆ SOBIE.
Bo twoje wnętrze wie lepiej czego chce
i komunikuje to poprzez uczucia, emocje.

Jeśli walczysz z uczuciami walczysz ze sobą.
Jeśli podążasz za nimi wiedziesz łatwe, miłe super życie..

Jeśli czegoś chcesz myślisz o tym i to już się dalej rozwija jak ziarno idei rzucone w żyzną glebę podświadomości (cytat z książki "Potęga podświadomości" - czytałaś?

To o łaty życiu bez walki o cokolwiek.
Istnieją różne sposoby na wszystko
albo trud albo łatwość.

Trud wiąże się z robieniem na siłę
po staremu (jak wszyscy)

Łatwość to wynik rozwoju, zmian
wynikającej z nauki (np. czytania o nowej metodzie nowych książek) jak tylko elita która się rozwija.

Zachęcam do czytania bo to zmienia sposób myślenia, a zatem sposób rozumeinia i organizowania (czyli jakość życia).

Co ciekawe z czego większość robi się PODŚWIADOMIE. Więc nawet nie trzeba spcejalnie wdrażac nowej wiedzy (bo to samo się dzieje z czasem). Podświadomie mamy drugi umysł, który zarzadza nami.. Oczywiscie uczymy go poprzez świadomy, ale można używać innych metod niż tzw. samodyscyplina, bat, wymuszanie czegoś na sobie.. Wymiszanie rodzi opór stąd poczucie trudu.

Wszelki opór, trud jest zbędny.

Ma takie powiedzenie kumpel,
który przy tym przykładzie gościa który ma dom za 8 milionów jest .. jak książę przy pracowniku własnej firmy..

Czyli zarabia bez trudu niewyobrażalne pieniądze.
Ale ja z nim też spierałem się.. bo on mówi w ogóle o pracy.. a ja jestem jak z innej planety i dla mnie praca to jakaś totalna egzotyka..

Dlatego wole czystrzą metodę nazywam ją fascynacja.. Czyli jeśli coś robić to robić to co facynujące dla samej fascynacji..
(bo wszystko inne to odcienie niewoli, czyli cierpienia, samoudręczania się. Które może stać sie sposobem na życie jak ludzi się obeserwuje. Bo jeśli zacznę robić coś wbrew sobie, to na zsadzie precedensu lub daj palec a cała rękę wciągnie będę to rozwijał).

Wolność to moje drugie imię.. (mówię sobie:)

Więc ludzie mają cholorne ograsniczenia bo uczynili z trudu i cierpienia sposoby na życie (realizacje).

Sam trud ich ogranicza..
Bo kto chciałby trudzić się = cierpieć więcej niż potrzebuje.. Jeśli nawet będą walczyć ze sobą (z lenistwem) i wygrają bitwę to potem poczną na laurach, przejadając owoce wygranej i nudząc się.

Moją i życia naturą jest ekspansja..
Bogactwo to sposób życia, ciągła zmiana
czyli za czym podążanie, czegoś realizowanie..
A nie wygrać w totka, wybudować zamek w którym jak w bunkrze schowamy się przed złym światem, nie walcząc już z niczym i nie robiąc nic ciekawego bo ile można zwiedzać świat - to mała planeta)

Wiele osób które walczy o coś, pracuje nad czymś i wyobraża sobie sukces jako miejsce gdzie nie musi już nic robić (wtedy czasem traci sens życia jak w filmie "Mr. no Body").

Suskces to droga a nie miesjce na niej..
to sama pasja realizacji
i szczęscie jest teraz
albo nigdy

Ustawianie go w przyszłości czyni je nie obecne.
Potem okazuje się że te cele szczęścia nie dają na dł metę i ludzie znów szykaja w poświęcaniu się czemuś (cierpieniu, trudzie by dostać to co im się wydaje że da im szczęscie). Tym czasem szczęsciem jest samo życie, przygoda realizowania się (oczywiście o ile się nie robi rzeczy wbrew sobie - czyli nie trudzi i nie cierpi wierząc, że to da w przysłości "zbaienie" od cierpienia w "teraz").

Przyszłośc ma to do siebie że zawsze jest przyszłością, a teraz jest zawsze obecne.

Jeśli człowiek mysli przyszłością o szczęsciu to NIGDY go nie odnajduje (do puki nie zmieni zdania) ciesząc się jak dziecko z życia
czyli robiąc to co go cieszy dla radości.


to takie spontaniczne przemyślenia..
Choć cele też są atrakcyjne
to radość chwili ważniejsza
bo w niej jest się stale
tworząc obecne
doświadczenia

Dla mnie to .. doskonalenie jest dobrą zabawą:)
Uwielbiam dyskusje, pisanie i rozmyślania oraz uczenie się ...
choć czasem to nudne jeśli siedzi się
w danym temacie dłuzej niż cały dzień lub 2

więc wychdzę czasem na rower na cały dzień
aby poczóć wolność od myślenia

wczoraj nie wziołem komórki
ale długopis i 4 kartki na spontaniczne przemyślenia.. bo wybrałem się daleko
poza swoje miasto, jadąc przed siebie i szukając nowego lasu.. (wzdłuż Wisły)

i wruciłem tuż przed 22-gą z zapisaną połową kartek..

tak to u mnie, że nawet bez dyktafonu w komurce
coś tworze, zapisuje..

Gdybym nie miał kartek uczył bym się na pamięć
tworząc z isnpiracji historyjkę łatwą do zapamiętania jak dyktanda w szkole
by ująć wszystkie kwestie (trudne wyrazy)
w jakiś ogólny sens.

Więc powoli oswajam się że nie będe ograniczał swego pisania, mówienia, czytania

a zdrobię z tego jedyny sposób życia
mam jeszcze inne tematy

które czekają na to aż je dokończę..
ale .. spontaniczność robi swoje..
i teraz wiem po co się doskonale
po co mam dbać o łatwość

aby móc więcej spełniać się
dla samego spełniania
doskonalenie dla doskonalenia
to ułatwianie dla ułatwiania życia

nie mam nic innego do robienia
więc pozostaje mi zaakceptować to co już sprawia mi frajdę zamiast stale szukać czegoś inengo..
bo tak robiłem do tej pory
starając się ograniczać notatki
bo zajmują masę czasu

ale czas nie ma znaczna
liczą się życiowe doświadczane (nie wyniki o coś walki, poświęcenia - liczone w czasie,
a frajda z samej podróży jaką jest życie)

Dopiero dziś pomyślałem, że
jeśli pisanie sprawia frajdę
to pozostaje uczynić je sposobem na życie:)

Zmieniam z czasem przekonania
na zasadzie zadziwienia że same się zmieniają
pod wpływem tego co poznaje w zewnętrznym świecie gdzie kieruję swoją ekspresję
(pewnie też można to przez afirmacje,
ale nie próbowałem, choć to pewnie przyspieszy zmiany)

i nie przejmować się tym co mówią ludzie..
o nic nie robisz .. (bo to ich metody a nie moje)

Nauczyłem się zaufania do siebie
gdy większość czasu spędzam ze sobą
a nie w świecie oceniających się i narzekających ludzi, że nie jest się kolejną bezmyślną kopią jak oni.

Miałem wcześniej dołujące środowisko
choć i tak dzięki pasjom większość czasu spędziłem sam

Czasem pogadam z ludziom z FW na skype
po dostaję też tu prywatne wiadomości
nie tylko pisuje na forum ale też w wewnętrznej poczcie portalu (gdzie zapraszam:)

zjonizowany

Bardzo mi się podoba to co piszesz, i Twój sposób myślenia. Chętnie przejdę na pocztę, na razie muszę tu zdobyć 10 pkt, a ze dziś założyłam konto, to póki co zobaczę jak to zrobic, do zobaczenia zatem :)

ocenił(a) film na 7
magato

wiadomość faktycznie jakoś nie przechodzi nawet z mojej strony, podobno ta wew. poczta daje do życzenia
i warto sięgnąć do m-a-i-l-a
który założyłem od nowa
bo tak dawno zeń
nie korzystałem
że wygasł na
domenie
tlen PL
(znane też jako o2)

Teraz już wiesz dlaczego mam tak dziwny nick
zapamiętałem coś takiego z lekcji chemii co by pasowało do tlen kropka pl (by mieć łatwy adres)
__________________________________________________________________
Filmweb nie przepuszcza postu gdy się wzmiankuje o tym

zjonizowany

no to napisałam jeszcze na tlena :) w razie jakbym coś nie tak wpisała - mój mail tlenowy jest taki jak nick tutaj :)

ocenił(a) film na 4
PabloPS

heh Pablo, gratuluję cierpliwości za brnięcie w tę powyższą rozmowę. Obejrzałam właśnie ten film i zgadzam się z Tobą w mniej więcej wszystkim. Daleko temu do komedii. Nie można udawać, że wystarczy mało śmieszny tekst np. że pies jest dzisiaj małomówny i już mamy komedię. Zazwyczaj codziennie w normalnym życiu ma się więcej faktycznie zabawnych sytuacji i tekstów, więc jeśli film nie traktujący np. o mrocznej stronie wojny tylko właśnie o zwykłym życiu (i to na przestrzeni dłuższego odcinka czasu, przecież) nie zawierałby paru w miarę zabawnych tekstów (choć dla mnie tak szczerze, to w ogóle nie zabawnych jeśli chodzi o te w tym filmie) to raczej byłoby dosyć dziwne. Gdyby tak się miało określać gatunki jak proponuje zjonizowany to trudno by było znaleźć jakiekolwiek dramaty, a prawie wszystkie filmy byłyby zaklasyfikowane jako komedie.

Gatunek "romans" też jest tutaj bez sensu, zgadzam się. Facet ma żonę - wow! co za romans! :P

Co do kwestii "biograficzny" to myślę, że zwykle dotyczy to filmów traktujących o życiu - biografii - danej osoby, a tutaj chodziło bardziej o pokazanie tego jak wynaleziono gadający otwieracz, tak więc według mnie jest ok, że nie ma, że biograficzny, bo też bym go tak nie zaklasyfikowała.

Sprawa plakatu - no właśnie! Mam te same odczucia :P też dałam się nabrać - to jest najlepszy trik marketingowy z tego wszystkiego - plakat zachęca, jest też Jeremy, więc się ogląda, a film nijak do plakatu nie pasuje. Ciekawa sprawa z tego typu plakatami. Widziałam już więcej filmów, w których aktor miał inną fryzurę, kolor, długość włosów niż w filmie. Na plakatach do "Galerianek" jedna z aktorek jest szczupła, a w filmie ma poważną nadwagę - ciężko ją w ogóle poznać. Dziwię się kiedy na dvd jest opis treści zupełnie niezgodny z treścią filmu, ale te niezgodności plakatów jeszcze bardziej mnie zaskakują. Ciekawe jak do tego dochodzi. Jak to możliwe, nie? Zastanawiające.

A tak BTW to w życiu nie słyszałam o gadającym otwieraczu, a to czwarty pod względem sukcesu w sprzedaży produkt. Niesamowite.

ocenił(a) film na 6
Eleonora

Od mojej pierwszej wypowiedzi tu na forum minęło z 4 lata i przebrnięcie przez wypowiedzi zjonizowanego powyżej było, nie lada wyczynem.

Miło że podzielasz moje zdanie i jak podejrzałem masz ciekawe filmy rubryce w chcę obejrzeć, ale topik pod zdjęciem nono odważny tylko strach się bać wyobrażając sobie z kim jest ten dobry ...

ocenił(a) film na 4
PabloPS

Chodzi tekst pod avatarem, tak? Wiesz, ja go rozumiem w sposób szerszy psychologicznie. Nie ma to absolutnie nic wspólnego z jakimś zachwytem w stosunku do morderców czy mordowania. Absolutnie nie jestem jedną z tych osób, które potrafią mieć takich ludzi jako idoli - zupełnie by to do mnie nie pasowało. W tym cytacie idzie o to jak wielką - jedną z głównych ludzkich potrzeb jest potrzeba miłości i bycia akceptowanym, i jak również jak bardzo podstawowym ludzkim lękiem jest strach przed samotnością i odrzuceniem. Jeśli ktoś nie jest w stanie uporać się z tymi lękami wezmą nad nim górę i uczynią z niego potwora. To bardzo krótka wypowiedź - ten cytat - a stanowi jakby esencję ludzkiej psychologi i z tego względu tak bardzo mi się podoba. A smutna historia życia Dahmera pokazuje jak źle może się to wszystko skończyć. On to powiedział zupełnie na poważnie i w sumie dosłownie, choć też raczej biorąc ten ogólny sens (tak uważam zważywszy na jego inne wypowiedzi i myśli), ale jest w tym ten tragiczny sens, że żywy człowiek choćby w danej chwili Cię kochał, to jednak nigdy nie masz pewności jak długo to potrwa i czy nie przeminie. Będąc z żywą osobą w każdej chwili możesz zostać porzuconym. Dla kogoś takiego jak Dahmer było to nie do zniesienia. To się może wydawać dziwne, ale właśnie dlatego on tak jakby szukał tej akceptacji/uczucia i miłości (bo dla niego miłość była niemal tożsama z seksem, poniekąd dlatego, że innego rodzaju czy innych elementów miłości nie udało mu się zaznać) w kontakcie z martwymi. Warto poznać historię jego życia, by faktycznie to zrozumieć. Historia tragiczna, choć oczywiście nie usprawiedliwia jego morderstw (i ja ich także absolutnie nie usprawiedliwiam, ani na pewno nie pochwalam). Pozwala jednak zrozumieć jego uczucia, a dzięki temu też zrozumieć lepiej ludzi w ogóle.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones