Wcześniej filmu nie komentowałam ale jak zobaczyłam jak jest tu oceniany to się przeraziłam.
Dla mnie film był wspaniały, wcale nie był nudny, pomysł z "wątkiem ciastkowym" był świetny + przeuroczy Nathan Fillion.
No i ta piosenka chodząca po głowie po obejrzeniu fimu "Baby don't you cry I will make you pie..."
Może ocena nie jest koszmarnie niska, ale również uważam, że za niska. Widać są różne gusta.
Na pewno "Kelnerka" nie jest typową i banalną komedią romantyczną. Film ma swój klimat, jest dobrze zagrany (brawa w tym miejscu dla Keri Russel). Są tu pokazani zwykli ludzie i ich "zwykłe" problemy z bardzo ciekawego punktu widzenia. Pisząc zwykli ludzie myślę też: zwyczajnie wyglądający (w przeciwieństwie do wielu hollywoodzkich produkcji gdzie wszyscy są piękni, zadbani, opaleni itp.).
Dawno nie widziałam tak ciekawego, ciepłego i magicznego filmu. We mnie osobiście wzbudził wiele emocji (głównie śmiech i łzy). Wchłonęłam go jednym tchem, więc wg mnie nie był nudny ;)
Szczerze i gorąco polecam na chłodne wieczory (i nie tylko). Rozgrzeje serca romantycznym duszom.
Ps. za mną też chodzi teraz ta piosenka... :)